Będzie konfitura! Na zimową chandrę i tęsknotę za letnimi owocami. Słoiczki czekają szczelnie zamknięte, ale jak sobie przypomnę smak z garnuszka... mmm, polecam! A przepis niesamowicie banalny.
Składniki:
- 500g malin (proponuję od razu zrobić podwójną porcję!)
- 300g borówek
- 300g cukru
- sok z połówki cytryny
W rondelku podgrzewamy odrobinę wody, może pół centymetra wysokości.
Wrzucamy najpierw borówki, dusimy parę minut.
Dorzucamy maliny i sok z cytryny - gotujemy do miękkości na średnim ogniu (ok. 20 minut).
W międzyczasie mieszamy parę razy, żeby owoce nie przywarły.
Na koniec dodajemy cukier, dokładnie mieszamy, smakujemy.
Doprowadzamy do wrzenia, wyłączamy - gorącą konfiturą
napełniamy słoiki i stawiamy do góry dnem.
Dekorujemy słoik dowolnym sposobem i cieszymy się cudowną dekoracją i przysmakiem. :)
A w następnym poście... już nie mogę się doczekać.
Cóż... Ten wspaniały przepis trochę późno tu zagościł moja droga! Gdzież ja teraz dostanę maliny? ;p
OdpowiedzUsuńŁapka jest cudowna, czekam na resztę kociulki ;)
Mrożone :D a tak serio, to ja też późno robiłam te konfiturki... ale przepis na przyszły rok będzie jak znalazł :) a kociulka... ech, kociulki już nie ma :(
UsuńNawet słoiczek perfekcyjny! Ach, kiedy ja zawitam do Z. i tego zasmakuję... :D
OdpowiedzUsuńPowala.. chce się więcej i więcej :-P :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj się skończył :((
Usuńprzepis sobie zapiszę i czekam do lata :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam - z tej porcji wychodzą dwa słoiczki średniej wielkości, a jak już się zacznie, to znika w zawrotnym tempie :)
Usuń